Obserwuję, myślę, piszę

Strona główna » Posty oznaczone 'kobieta'

Archiwa tagu: kobieta

Repka – jakoś dziwnie…

Na Epr pojawił się news o „nowym portalu dla kobiet”, który to portal miał być „odpowiednikiem „wysokiego” pisma kobiecego.”

Zacznę od nazwy – wybaczcie, ale repka jakoś nie kojarzy mi się zbyt kobieco. Raczej z repem, ew. z rypaniem… Ale na pewno nie z Republiką Kobiet. Inna sprawa, że i rozwinięcie jest takie sobie. Dla mnie w Internecie nazwę Republika skutecznie zagarnął Onet. Co prawda tu mamy dodane „Kobiet”, ale gdyby nie informacja, że to portal autorstwa K2, przypisałabym go właśnie Onetowi.

Kolejna kwestia – pierwszy kobiecy portal. Raczej nie – ani pierwszy, bo innego nie było (tu chyba nikt nie ma wątpliwości, że były inne), ani pierwszy, bo najlepszy (na to trzeba sporo jeszcze popracować).

Nie przejrzałam całości – zerknęłam do fitness, diet, urody. W dietach na bocznym pasku od razu są widoczne takie diety jak Cambridge i Kopenhaska. Szczególnie ta druga kończy się efektem wpędzającym w jojo. Owszem, znajduje się to w opisie, ale jest poprzedzone informacją, że dieta rzeczywiście odchudza i że raz na rok lub dwa jest nieszkodliwa. Jestem przekonana, że wiele kobiet (i co gorsza, młodych dziewczyn) już nie zobaczy ciągu dalszego…

Ogólnie – lubię kobiece portale (tak, lubię poczytać o dietach, o ćwiczeniach, nowych przepisach i zobaczyć jakie szminki wypuścił w tym roku Dior, a co nowego w tuszach wymyślił Guerlain). Ale nie wystarczy po prostu chcieć stworzyć portal i wrzucić na niego cokolwiek. Owszem, zawsze znajdą się wielbiciele klonów, ale zamiast tego lepiej jest dodać do zakładek wizaz.pl, mniammniam.pl, a efekt będzie znacznie lepszy…

1/3 czy 50%… Ile tak naprawdę kobiet pracuje w pewnej firmie, czyli punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…

Piszę artykuł o ułatwieniach dla młodych matek w pracy. Święta, ale czasu mało, więc siedzę i przeglądam strony w poszukiwaniu tego co jest i tego co jest dopiero planowane. Szukam też tzw. dobrych praktyk wprowadzanych zagranicą.
Nie ma tego wiele, ale powoli coś się pojawia. Niemniej – nie o tym chciałam napisać.Na jednej ze stron trafiłam na wywiady z kilkoma kobietami z jednego z browarów polskich. To pracodawca, który był już doceniany za to, że ułatwia życie młodym matkom. Zaskoczyło mnie co innego – pierwszy wywiad to rozmowa z tzw. menedżerem kluczowym – jednym z dyrektorów finansowych (kobietą). Na pytanie ile kobiet pracuje w spółce odpowiada, że jest ich ok. 50% (choć wśród kluczowych menedżerów jest ich tylko 5% – znacząca liczba…). Bardzo poprawnie i wręcz idealnie.

Jakąż jednak inną odpowiedź przynosi wypowiedź innej pracownicy, tzw. HRówki. Okazuje się, że w firmie pracuje zaledwie 1/3 kobiet… Rozumiem, że HR jest bliżej pracowników, ale nie zmienia to faktu, że „góra” powinna wiedzieć choć tyle o pracownikach, jaka jest ich ilość (przybliżona) w zależności od płci, czy wieku. Jak można podejmować najważniejsze decyzje dla firmy nie mając takiej świadomości? Może pewne rozwiązania są zupełnie zbędne, bo przysłużą się 2-3% pracowników, a inne są niezbędne, bo choć droższe, skorzysta z nich 80%?

O tym jak wygląda podejście do kwestii płci (ogólnie, nie tylko w tej firmie) widać we wszystkich wywiadach – mimo, że firma jest przyjazna kobietom… Kroplą jest wypowiedź rzeczniczki, (nomen omen ona też nie wie ile kobiet pracuje w firmie), która podkreśla, że w jej dziale pracuje 8 kobiet na 10, ale… szefuje im mężczyzna.

Czy jest pani w ciąży?

Przypadkowo obejrzałam dziś program „Werdykt” – spór dotyczył pytania pracodawcy, skierowanego do pracownicy (zadanego w obecności innych pracowników), o to czy jest w ciąży i czy podda się testowi ciążowemu. Szef twierdził, że musi mieć taką pewność, wysyłając pracownicę na szkolenie, które kosztuje 15 tys. zł i nie widział nic niestosownego w swoim zachowaniu. Ona poczuła się urażona – zarówno zachowaniem, jak i brakiem zaufania do niej, oraz jej rozsądku.W całości nie byłoby nic dziwnego – ot, spór jakich wiele, pogratulować, że pani poszła do sądu walczyć o swoje i tyle (czyż nie łatwiej byłoby kazać podpisać oświadczenie, że np. po szkoleniu przepracuje się 12 miesięcy lub coś w tym stylu?). Zszokowało mnie jednak coś innego – pomiędzy zeznaniami pozwanego i powódki, a wydaniem wyroku, prowadzący program pytał publiczność za kim są i dlaczego. Miałam świadomość, że zdania będą podzielone, ale gdy usłyszałam jak kilka kobiet – zgodnie – namawia pozwanego, by o takie rzeczy pytał… na rozmowie kwalifikacyjnej, zaniemówiłam. Przecież to jedno z pytań, których nie wolno zadawać! Pracownik powinien być zatrudniony ze względu na swoje kwalifikacje, a nie na to, czy za kilka, kilkanaście miesięcy zajdzie w ciążę, czy też nie. Kobieta słysząc takie pytanie na rozmowie, powinna je zignorować, albo zwrócić uwagę na jego niezgodność z prawem, a tymczasem te kobiety na widowni wręcz dopraszały się o takie potraktowanie podczas przyjmowania do pracy…
Może należałoby wprowadzić jakiś szybki, intensywny program edukacyjny, by niektóre kobiety nie tylko były chronione prawem, ale również miały pełną tego świadomość… Może wówczas nie będą publicznie nakłaniać do przestępstwa, na dodatek przestępstwa, które – wcześniej, bądź później – skieruje się przeciw nim…