Obserwuję, myślę, piszę

Strona główna » Posty oznaczone 'kościół'

Archiwa tagu: kościół

PR od zakrystii – po spotkaniu

Miało być burzliwie, inteligentnie, po bandzie. Było spokojnie, choć z humorem, acz bez kontrowersji.

Nie liczyłam ile osób było na sali – pewnie koło 80-100. W debacie udział wzięło… 5 (chyba nikogo nie pominęłam). Niestety, zgodnie z tym, o czym myślałam już wcześniej – większość przyszła na wykład (co potwierdziło się w opiniach jakie słyszałam stojąc na przystanku, po spotkaniu), nie uśmiechała im się debata, bo po co – temat wyglądał na ciekawy, więc przyszli. Ale „dyskusje to są fajne przy piwie” (tylko?).

Kontrowersji nie było – nawet jeśli pytanie mogło takim być, było łagodzone. Większe kontrowersje były z drugiej, klerykalnej części stołu, gdzie dyskutanci między sobą się nie zgadzali co do podstaw tematu. Większość podkreślała, jak bardzo zależni są od „szefów”, ze bez ich zgody wiele nie mogą, choć ks. Jacek Prusak powiedział, że bywa czarną owcą zakonu, a ks. Jacek Stryczek w ogóle odciął się od polityki „szefostwa”, mówiąc, że rzeczy dobre można komunikować zawsze i niezależnie.

Podobnie nie było zgody co do tego, czy każdy powinien być PRowcem swojej instytucji, czy też nie (przesympatycznego ks. Sowę, jeśli tu zajrzy, odsyłam do swojego wpisu na temat tego jak wygląda sytuacja, gdy pracownicy nie mają świadomości tego, że powinni być rzecznikami swojej instytucji :))

Na koniec doszliśmy do tego, że choć kościół jest zcentralizowany i hierarchiczny, to… nie można liczyć na to, że powstanie kiedykolwiek strategia wizerunkowa Kościoła. Bo każdy biskup jest sobie szefem i reszcie nic do tego. Tylko, że jeśli tak, to (moim zdaniem) jest skazany na porażkę wizerunkową. Nie da się tworzyć wizerunku, szczególnie pozytywnego, jeśli w ramach jednej instytucji nie ma zgody na niego, ani zgody na odpowiednie, zunifikowane działania. A szkoda, bo sam Kościół jest silną marką, mającą wielu ambasadorów i mogącą przekuć to w medialny sukces. Jednak, by to zrobić, trzeba chcieć.

Kościół jako operator komórkowy

W ub. tygodniu, oglądając jedną z telewizji śniadaniowych, usłyszałam, że Kościół przymierza się do zostania we wrześniu  operatorem komórkowym. Z jednej strony trochę zaskakująca propozycja, z drugiej hierarchowie kościelni są w biznesie od dawna – zaczynając od Benedyktynów, przez gdańskiego potentata w zakresie wody i wina, aż do toruńskiego medialnego koncernu.

Samego pomysłu nie będę oceniać – myślę, że Kościół ma tak dużą siłę przebicia, że szybko znajdzie abonentów wśród starszych osób, które jeszcze często są „grupą niezagospodarowaną”, a nawet grupą zaniedbaną. Skomplikowane oferty, przekaz reklamowy kierowany tylko do młodych osób, młodzi sprzedawcy, którzy często nie mają ochoty, ani umiejętności tłumaczyć zawiłości korzystania z aparatu 70-letniej babci – to wszystko odrzuca starszych ludzi jako klientów istniejących sieci. Przykładem trafionego produktu były anteny satelitarne i dekodery, które pozwalają starszym osobom odbierać w dobrej jakości TV Trwam – Cyfra, Polsat, czy Neostrada nie trafiły do nich, ale prościutki dekoder TV Trwam – tak.

Ciekawostką była wypowiedź zaproszonego księdza, który mówił, że to realizacja myśli Jana Pawła II o wykorzystywaniu wszelkich możliwych środków do ewangelizacji. I właściwie to był jedyny „haczyk”, jaki został wykorzystany. Znacznie więcej zawierały informacje prasowe (Ewangelia przesyłana SMSem, specjalne myśli świętych – np. Św. Augustyna, czy Franciszka, specjalne serwisy do odsłuchiwania, wiadomości o pielgrzymkach, czy imprezach ewangelicznych/kościelnych, itp.). Niestety, o tym wszystkim przedstawiciel „zapomniał” – pojawiło się to w portalach internetowych. Tyle tylko, że – jak przypuszczam – znacznie większa część grupy docelowej oglądała poranną telewizję. Internet to dla wielu starszych osób, (a w końcu one w większości będą stanowić target tej sieci, tym bardziej, że pojawiają się sugestie, że oferowane telefony będą proste i z dużymi klawiaturami) czysta abstrakcja – nie umieją się po nim poruszać, literki są małe, a na ekranie raczej niewygodnie się czyta, więc nie korzystają z niego. Po co w takim razie najlepsze informacje puszczać drogą, która nie wiedzie do grupy docelowej?