Obserwuję, myślę, piszę

Strona główna » Posty oznaczone 'prywatne'

Archiwa tagu: prywatne

Pozostało wrażenie…

Znajoma zapytała mnie jakie książki albo filmy zrobiły na mnie takie wrażenie, że pamiętam do dziś. Spodziewała się chyba arcydzieł, zobaczyłam to po jej minie…

A na mnie największe wrażenie zrobiły rzeczy, na które nie byłam gotowa. Czytałam mając 4 lata, więc po wiele książek sięgałam znacznie wcześniej niż moi rówieśnicy. Chyba dlatego mam w pamięci wyryte igrzyska z Quo Vadis i scenę ukrzyżowania. Czytałam je jako 7-letnie dziecko. Podobnie jak oślepienie Juranda z Krzyżaków. Mając 10 lat czytałam Kamienie na szaniec. Niewiele później zapisało mi się tak mocno w pamięci.

W tym samym czasie obejrzałam scenę z kryminału Dempsey i Makepeace na tropie (czy to się tak pisało?), gdzie niepokornego, czy niebezpiecznego człowieka wrzucono w dół z mokrym betonem…

Później przeczytałam wiele innych książek – pamiętam Diunę, Pielgrzyma, Cesarza, Imię róży. Polecę każdemu, ale mimo to mam świadomość, że te – niewątpliwie nawet bardziej wartościowe książki – wyryły się mniej we mnie niż tamte, wspomniane wcześniej.

Nie byłam gotowa – dlatego pamiętam. Wszystko, co nas silnie zaskakuje, zostawia niezatarte wrażenie. Dlatego tak wielu marketerów sięga po szok.

Ale czasem wrażenie zostawiają również rzeczy, które nie szokują, potrafią budzić emocje bez szoku. Jak tango, które z każdym kolejnym tańcem sięga po najgłębsze emocje, do których czasem nie chcemy się przyznać. Jeśli dojrzeliśmy do tanga (ja dojrzałam mając 27 lat – wcześniej nie robiło na mnie żadnego wrażenia, poza przyjemnością płynącą z samego tańca). Wrażenie potrafi też pozostawić muzyka – szczególnie operująca chórem. Poezja, która potrafi operować słowem i nastrojem z bieguna na biegun (jak w wierszu „Od wczoraj już nie jestem polskim obywatelem”). Czasem szok – choć zostaje – zostawia tak negatywne emocje, że nie są one warte skojarzeń, jakie budzą.

Jestem PRowcem, nie rozmawiam przez telefon…

Od dłuższego czasu obserwuję branżę PR. I mimo wielu lat nie przestaje mnie zaskakiwać. Nie dalej jak 3 tygodnie temu pani rzecznik Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej zbeształa dziennikarkę za to, że ta ostatnia zadzwoniła do niej w piątek o 17. Nie jest to jakaś bardzo późna pora, nie było to też święto. Ale najwyraźniej pani rzecznik uznała inaczej – jej sprawa. Tylko w takim razie wygodniej było chyba nie odbierać telefonu.

Co ciekawe – przeczytałam wypowiedzi na forum. I wiem, że wypowiedziało się tam co najmniej dwóch PRowców (nazwiska i firmy litościwie przemilczę), którzy murem stanęli za panią rzecznik. Rozumiałabym, gdyby dziennikarka poprosiła o dane, zdjęcia, plany. O coś, nad czym trzeba siąść, zrobić, napisać. Ale ona poprosiła o odpowiedź na pytanie! Czy nie od tego jest rzecznik?

Dziś przedstawiciele PRu, (a może nie?) zaskoczyli mnie ponownie. Od trzech dni usiłuję się skontaktować z osobą zajmującą się PRem dużej Firmy z branży finansowej. Chodzi o uzgodnienie treści krótkiego tekstu, który dotyczy również tamtej firmy. Przez dwa dni słyszałam, że tej osoby akurat dziś nie ma. Dziś – po „wyspowiadaniu” mnie, pani z recepcji przełączyła rozmowę, ale nadal było głucho. Wzięła ode mnie nr telefonu, nazwisko, sprawę. Po 3 godzinach (ktoś miał do mnie oddzwonić w ciągu godziny) dzwonię ponownie. Znów muszę przedstawić sprawę, na co słyszę, że… pani mnie nie przełączy! Proszę wysłać maila! Z zaskoczenia szczęka mi opadła, ale na chwilę tylko. Próbuję się dowiedzieć dlaczego i znów słyszę „proszę przesłać ofertę mailem!” Ale… o co chodzi?? Ja nie mam dla Państwa żadnej oferty, chcę tylko być w porządku w stosunku do firmy, której również dotyczy tekst, chcę postąpić, tak jak chciałabym, żeby ktoś inny postąpił w stosunku do mnie. I ponownie słyszę „rozumiem, proszę napisać maila”. Ja nie rozumiem – dlaczego nie mogę po prostu porozmawiać z kimś z działu? „Proszę wysłać maila”.

Metoda zaciętej płyty zadziałała oczywiście – miałam dość, powiedziałam „do widzenia” i rozłączyłam się. Dla spokoju maila napisałam – przez następne półtorej godziny odpowiedzi nie było i mam wrażenie, że i jutro nie będzie.

Ale mam pewność co do jednego – więcej nie będę się przejmować tamtą Firmą – skoro im nie zależy na tym, by mieć kontrolę nad tym, co wychodzi o nich, to czemu ja mam się przejmować?